Przylgnąłem do trawy niczym do pościeli
Spokój ziemi dotarł do moich kończyn
I nareszcie oddech zrównał się z biegiem chmur
W wyjatkowości ciszy mogę znaleźć szum
Mogę usłyszeć echo początku
I swoje ciągle bijące źródło
Tuląc się do skrawka mojego miejsca
Zagarniałem ramionami umysłu całe niebo i eony lat
Wytrwały i otwarty czekałem-będąc
Przychodzi taka chwila, czasem rankiem tuż po przebudzeniu, czasem tuż przed samym zaśnięciem, a czasem w środku dnia, kiedy coś zachwyci, coś pochłonie naszą całkowitą uwagę. Wydaje się, że na jeden moment otwiera się w nas jakieś okno, tajemny kanał, jakiś nieużywany na co dzień zmysł. Wtedy przez ułamek sekundy rozumiemy wszystkie zasady, pojmujemy prawa natury, widzimy wszystkie wymiary, nie tylko te nasze ziemskie. Nie rozróżniamy przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, a cała czasoprzestrzeń jest w jednym małym punkcie. Przez jedną krótką chwilę widzimy całość .Nie fragment, część , element tylko jeden monoilit. Jest jeden świat, rzeczywistość jest niepodzielna i nie znajduje się na zewnątrz tylko wewnątrz nas. A my? A my jesteśmy wszystkim. Po ułamku sekundy a może po kilku minutach, nie jestem w stanie stwierdzić , bo czas w tej rzeczywistości po prostu nie istnieje, świat wraca do swojej zwykłej formy. Wraca do ułamka widoczności. Dlaczego tak jest? Dlaczego zauważamy tylko przebłysk prawdy, tylko małą część rzeczywistości. Może my też jesteśmy tylko fragmentem jakiejś większej całości i naszymi zmysłami widzimy tylko część tego co naprawdę istnieje. Może przez ten jeden krótki moment wracamy do początku, przypominamy go sobie.