Blog

Pewnego razu w UK ( W undergroundzie)

2018-07-01 13:44:01, komentarzy: 0

W undergroundzie

Przyjemnie jest wejść prościutko z wietrznej i mokrej londyńskiej ulicy do cieplutkiego wagonu metra. Nie to żebym uwielbiał taki rodzaj podróżowania, ale zawsze i we wszystkim trzeba szukać pozytywnych stron, a te o dziwo, mimo tłoku i opóźnień, można też znaleźć w londyńskim metrze. Lubię metro z dwóch powodów. Po pierwsze: w czasie podróży tym środkiem lokomocji, mam czas żeby trochę poczytać. Oczywiście jeśli tylko warunki na to pozwalają, ponieważ czasami zdarza się taki  tłok, że cieszę się jeśli w ogóle uda mi się do niego wcisnąć. Po drugie: spędzając w nim codziennie kilkadziesiąt  a nawet więcej minut, mam okazję do tego, aby trochę poprzyglądać się ludziom, a wierzcie mi jest na co patrzeć (i nie chodzi mi tu wcale o urodziwość kobiet). Oglądam wielki misz masz ras, stylów, zachowań, charakterów, temperamentów i wielu innych jeszcze cech i typów ludzkich. Oczywiście obserwuję ich ukradkiem, bo nie jest w dobrym tonie tak po prostu, bezczelnie gapić się na kogoś. Muszę powiedzieć, że ludzie są na prawdę interesującymi  istotami. Ich zachowanie nawet  w tak zwykłym i prozaicznym miejscu jak publiczny środek transportu jest czasami bardzo niestandardowe i daleko wykracza poza ogólnie przyjęte ramy normalności. Chociaż z drugiej strony, co można nazwać normalnością w dzisiejszym świecie a  szczególnie w takim mieście jakim jest stolica Wielkiej Brytanii. Tutaj nic nikogo już nie dziwi. Londyn jest bardzo specyficznym miastem  i można to zauważyć  także w londyńskim undergrandzie. Wielokulturowość, wielonarodowość, które uwidaczniają się poprzez ubiór, kolor skóry,mnogość języków używanych przez mieszkańców tego miasta oraz sposób bycia i życia, czynią  je barwną mozaiką  ludzką. Jednak czasami oryginalność ludzka potrafi na prawdę  mocno zaintrygować. Ogólnie przyjęte normy zachowań społecznych raczej nie patrzą przychylnym okiem na ludzi rozwiązujących swoje problemy, nazwijmy je sercowo-emocjonalnymi  w godzinach szczytu w metrze. Z  punktu widzenia nawet tych bezpośrednio zaiteresowanych, powiedzmy sobie szczerze, nie jest to najlepsze miejsce do załatwiania takich spraw. Jednak niektórzy w ogóle  nie widzą w tym problemu i wywnętrzniają swoje intymne sprawy na forum pasażerów miejskich środków transportu. Zazwyczaj my Polacy jako naród uważamy się za ludzi zakompleksionych, cichych, i jak się to mówi - raczej nie pchających się na afisz, zwłaszcza w nie swoim kraju. Jednak  to czego świadkiem niedawno byłem w londyńskim metrze, przeczy takiemu definiowanu naszych polskich charakterów. Otóż wyobraźcie sobie ,pewnego chłodnego poranka siedziałem sobie wygodnie w metrze lekko przysypiając.  A, że był to dopiero początek mojej podróży do pracy i daleko było jeszcze do centrum, pociąg nie był  bardzo wypełniony ludźmi. Gdzieniegdzie można było nawet znaleźć jeszcze miejsca siedzące. Otaczające mnie osoby albo drzemały tak jak ja, albo coś czytały, albo  patrzyły w telefony. Nic nie zakłucało nam spokojnej podróży i wydawało się, że tego codziennego rytuału nic już dzisiaj nie zmąci. W pewnym momencie na jednym z kolejnych przystanków, razem z kilkoma osobami do pociągu weszła para. Nie wiem czemu tak jest, czy to wyraz twarzy, czy to słowiańskie oczy, czy jeszcze coś innego, ale od razu zidentyfikowałem ich jako rodaków. A gdy jeszcze ona krzyknęła do niego pięknym polskim wulgaryzmem:

-Ty sk...u -byłem już na sto procent pewny, że to nasi. Oczywiście tak jak prawie wszyscy pasażerowie w wagonie od razu się obudziłem. Potem posypały się kolejne epitety w naszej ojczystej mowie, których tu raczej nie będę przytaczał. Odziwo mężczyza jakoś nie był szczególnie dotknięty słowani swojej towarzyszki skierowanymi w jego stronę. Powiedziałbym nawet, że dostrzegłem w jego wyrazie twarzy drwinę i rozbawienie. Widać było, że chyba słyszy takie  słowa dość często. Jednak w pewnym momencie chcąc się chyba uwolnić od jej towarzystwa, energicznym krokiem udał się na drugi koniec wagonu. Nie przeszkodziło to jednak kobiecie, która pozostała na miejcsu i nie przestawała kontynuować  swojej wiązanki wulgaryzmów. Oczywiście mało kto w metrze rozumiał język którym posługiwała się owa pani, jednak wszyscy wiedzieli o co chodzi. Małe nieporozumienie pomiędzy zakochanymi, bo tak ta scena wyglądała. Ci pasażerowe, którzy spali pobudzili się już całkowicie, a ci którzy coś tam czytali,  udawali tylko, że czytają dalej, ukradkiem obserwując  to ciekawe przedstawienie. W pewnym momencie pan, żeby nie być dłużnym swojej partnerce zaczął  ją przekrzykiwać i tak ta kłótnia zakochanych nabrała rozpędu. I nie przeszkadzało im to, że dzieli ich praktycznie cały wagon metra i mają kilkudziesięciu słuchaczy. A propos słuchaczy, zauważyłem, że niektórych cała ta scena wprowadza w konsternacje, tak jak i zreszta mnie a niektórzy po prostu dobrze się bawią. Coś się przecież dzieje, jest w końcu jakieś odstępstwo od codziennej, nudnej rutyny jazdy do pracy. Poza tym bilety komunikacji miejskiej w Londynie są bardzo drogie, a tu dzisiaj mamy do biletu gratisowy  występ kabaretu. Taka mała odmiana od drzemki, czytania, czy słuchania muzyki przez słuchawki. Inaczej rzecz się miała ze mną. Siedziałem na swoim miejscu jak na szpilkach i udawałem, że nic nie rozumiem a nawet, że w ogóle nic nie słyszę.  Natomiast polska para,  robiła niezłe przedstawienie w miejscu publicznym  kompletnie się tym nie przejmując. Ona w histerycznym amoku wyzywała go od najgorszych, on  jak to facet raczej wyluzowany śmiał się z niej od czasu do czasu odpowiadając jej równie wulgarną  ripostą. A ja nie wiedziałem jak schować się z tym, że jestem ich rodakiem. Może to głupie i nie powinienem się tym w ogóle przejmować, bo przecież to nie moja sprawa, to inni obcy ludzie, których w ogóle nie znam,  którzy w ogóle mnie nie interesują. A jednak mimo to było mi za nich najnormalniej wstyd.  Tymczasem jatka trwała w najlepsze. Chociaż wcale ich nie słuchałem  i starałem się skupić na wszystkim tylko nie na kłócącej się parze to jednak dowiedziałem się, że on jest głupim h...em , alkoholikiem, pijakiem, dziwkarzem, sk...em, darmozjedem. Ona natomiast jest ; głupią idiotką, suką, ku...ą, histeryczką, poj...ną wariatką, szmatą itd. W pewnym momencie ona wstała ze swojego miejsca i energicznym krokiem ruszyła  w jego kierunku na drugi koniec wagonu. Wszyscy podróżni ukradkiem, ale bacznie obserwowali co będzie dalej. Kobieta stanęła przed swoim partnerem i zaczęła krzyczeć mu prosto w twarz jednocześnie palcem wskazującym uderzając go w pierś. Po minach niektorych pasażerów widziałem już , że mają dość tych krzyków, inni zaś  czekali na dalszy rozwój wypadków. Ja natomiast, nie wiem dlaczego, czułem się jakbym był zamieszany w całą tą akcję bezpośrednio. Może było to spowodowane tym, że też tak jak główni bohaterowie tego przedstawienia , byłem Polakiem. Chociaż główna scena tego spektaklu była po mojej prawej stronie-na początku wagonu , to ja uparcie spoglądałem na lewo w głąb wagonu. Starałem się patrzeć w zupełnie innym kierunku niż rozgrywała się cała akcja. Nagle on, mając chyba już dość tej zabawy , lekko odepchął kobietę i ku mojemu przerażeniu usiadł obok mnie. Oczy większości pasażerów skierowały się na mojego  nowego sąsiada. Wspomniałem wam już o tym , że nie wiem jak to jest, nie wiem czy po oczach , czy po wyrazie twarzy, ale Polak Polaka zawsze rozpozna. Nie wiem skąd on wiedział, że ja jestem Polakiem, ale ni stąd ni zowąd z uśmiechem zapytał mnie;                                         

- Do roboty jedziesz co?

-Uhmu- wymruczałem, kiwając jednocześnie głową. Wiedziałem, że w końcu się do mnie przyczepią. Czułem to. Cały wagon patrzył w naszą stronę.

-Ty też z Polski-zwrócił się do mężczyzny w średnim wieku siedzącego na przeciwko.

-Tak z Polski-odpowiedział tamtem.

-Ty też -zapytał kolejnego siedzącego  po prawej stronie na przeciwko.

-Tak odpowiedział młody chłopak w słuchawkach na uszach.

-O tej porze to tylko Polacy jeżdżą do pracy, he he-podsumował nasz główny bohater.

Na szczęście i ku mojej uldze, na nastepnej stacji ,para jeszcze mrucząc coś do siebie opuściła metro.

Ale jazda, ale poranek pomyślałem sobie.  Londyn ma różych mieszkańców. Żyją tu ludzie z całego świata. Ludzie różnych kultur, wyznań, temperamentów. Ludzie różnych ras. Biali, czarni , żółci, latynosi. Ale najbarwniejsi są oczywiście Polacy.

« powrót

Dodaj nowy komentarz

Strony internetowe dla firm - szybko i za darmo!