Blog

Bajki dla dorosłych

2018-03-11 14:42:41, komentarzy: 0

Kiedyś patrzyłem na świat, na życie jak na długi film, który w moim mniemaniu zawsze powinien kończyć się  happy endem. Wydawało mi się, że niezależnie od tego jak toczą się losy bohaterów, jak  doświadcza ich los, jak bardzo cierpią, jak są krzywdzeni  przez innych wystepujących w tym filmie, to jednak zawsze sprawiedliwość zwycięża i na końcu  wszystko im rekompensuje i wynagradza. Przychodzi w końcu moment, kiedy rachunki są wyrównywane, karma wraca i ci co cierpieli, teraz będą szczęśliwi, a ci którzy krzywdzili innych i czynili zło, będą cierpieć i spotka ich zasłużona kara. Jakież moje myślenie było naiwne, śmieszne i po prostu  głupie. Jakież powierzchowne, płytkie i proste.  A przede wszystkim także niesamodzielne, bo uważam, że myśleć w ten sposób celowo nas nauczono. Przychodzimy na świat z czystym umysłem, czystą kartką papieru, niezapisanym jeszcze twardym dyskiem naszego ja, naszego wewnętrznego centrum operacyjnego. W momencie narodzin nie mamy nic, co determinowało by nasz sposób patrzenia na świat, sposób interpretacji rzeczywistości. (Oczywiście oprócz jakiś dziedzicznych zdolności, talentów czy predyspozycji psycho-fizycznych). To jak reagujemy na to co dzieje się na świecie, jak postrzegamy i odbieramy fakty, a nawet po części jak czujemy, zależy od tego jak nas wychowano. Nie chodzi tylko o to jak nas wychowali rodzice, czy nauczyciele w szkołach, ale przede wszyskim o to, jak nas ukształtowała kultura w której dorastaliśmy. A kultura to nic innego jak media, historia, religia, otoczenie, środowisko, sztuka, ideały, autorytety.To wszystko to,czym  karmiono  nasze umysły w pewnym okresie naszego życia. To wypadkowa wszystkich  wymienionych tutaj czynników. Sięgając pamięcią wstecz, aż do okresu świadomego dzieciństwa, przypominam sobie wszystkie telewizyjne bajki w których dobro zawsze na końcu zwycięża. Przypominam sobie większość czytanych powieści, których bohaterowie po wielu niebezpiecznych przygodach, po wielu upadkach , niepowodzeniach i niesprawiedliwościach , na końcu zawsze zwyciężają, wychodzą na prostą, pokonują swoich wrogów. Natomiast czarne charaktery, antybohaterowie, przegrywają i spotyka ich zasłużona kara. Przypominam sobie zakochanych , którzy po zakrętach losu i przejściu obronną reką przez wiele trudności, nareszcie mogą żyć razem długo i szczęśliwie.  Te historie stwarzają nam w głowach nieprawdziwy obraz świata, w którym poświęcenie, walka, zawsze prowadzi do sprawiedliwości i szczęśliwego końca. Ale czy w rzeczywistości tak jest naprawdę? Także jako ludzie dorośli jesteśmy ,,czarowani bajkami" o tym,  jak to warto się starać dla firmy, korporacji, szefa, warto się poświęcać , cierpieć w imię czegoś , oddać swój czas, to znaczy  swoje życie komuś, albo czemuś, żeby być później sowicie wynagrodzony. Nawet stwarzane  są różnego rodzaju programy szkoleniowe, które  pomagają nam sprostać wyzwaniom obecnych czasów. Jak grzyby po deszczu wyrastają  trenerzy, couchowie którzy uczą w jaki sposób żyć, pracować, oddawać siebie by zasłużyć sobie na sukces, na nagrodę.Wszystkie religie, obecne systemy gospodarcze, i systemy społeczne skonstruowane są w ten sposób. Absolutnie nie mam nic przeciwko pewnemu trendowi , modzie na samokształcenie , samorozwój dzięki którym  naprawdę stajemy się mądrzejszymi ludźmi.   Powstają różnego rodzaju książki, poradniki czy programy mające nam pomóc funkjonować  w obecnych trudnych czasach. Jestem zwolennikiem wszelkiego rodzaju formom wzrastania duchowego i umysłowego. Popieram działalność mającą na celu zwiększanie świadomości społecznej tak jak i każdej indywidualnej jednostki ludzkiej . Sam często sięgam po tego typu literaturę i muszę przyznać, że wiele w moim osobistym i zawodowym życiu ona mi pomogła. Absolutnie nie mam nic przeciwko temu  trendowi , modzie na samokształcenie , samorozwój dzięki którym  naprawdę stajemy się mądrzejszymi i bardziej świadomymi  ludźmi. Kiedy taka edukacja ma nas dokształcać, rozwijać, pogłębiać nasze horyzonty myślowe, wszystko jest ok. Kiedy natomiast ma ona na celu ubezwłasnowolnić nasze myślenie, zaprogramować nas byśmy stali się robotami oddającymi swoje prawdziwe życie komuś innemu i cieszącymi się jedynie namiastką, iluzją szczęścia, wtedy to już nie jest takie ok. Zauważyłem, że niektóre z tych książek, programów szkoleniowych  wypełnione są treściami mającymi, nas delikatnie mówiąc, zaprogramować i nawet otumanić. Mają nam wpoić ślepą wiarę w sukces jeśli tylko zastosujemy się do tego co nam one proponują. A mianowicie przede wszystkim ciężką pracę, bezgraniczne oddanie się celowi. Pomyślmy komu to ma służyć? Powiedzcie mi tak naprawdę czy wszyscy ciężko pracujący ludzie odnoszą sukcesy ? A ci którzy je odnieśli jaki ponieśli tego koszt , ile za ten ,tak zwany sukces , zapłacili ? Utrata zdrowia, problemy rodzinne spowodowane całkowitemu oddaniu się pracy zawodowej, brak czasu, wypalenie , depresja. To cena jaką się płaci za naiwność i wiarę w iluzję.  Pamiętam wybory na burmistrza Londynu sprzed paru lat, kiedy to ówcześnie piastujący to stanowisko Borys Johnson kandydując do drugiej kadencji , chcąc pozyskać sobie elektorat , w swojej kampani wypowiadał ciepłe słowa o emigrantach, między innymi z Polski. Zachęcał do pracy, upartego dążenia do celu, podążaniu za swoimi  marzeniami.(Też zawsze wierzyłem i nadal wierze w te wartości).  Mówił o tym, że emigranci dzięki swojej ciężkiej pracy odnoszą sukcesy, przynoszą  wiele korzyści miastu i dzięki temu są mile widziani w Londynie. Kilka lat później był już jednym z głównych orędowników z ramienia partii konserwatywnej , ograniczenia emigracji do UK i wyjścia  Wielkiej Brytanii z UE. Czyli już nie byliśmy tak ważni dla rozwoju miasta a wręcz przeszkadzaliśmy w tym rozwoju. Nasza ciężka praca i oddanie nie miały już tutaj racji bytu. Zmieniła się po prostu koniunktura. Tak właśnie nam się wmawia pewne rzeczy, ale bynajmniej nie po to, byśmy to my odnosili te sukcesy i czerpali z tego korzyści. Etos pracy i dążenia do sukcesu to nic innego jak tylko propaganda. To omamianie ludzi, żerowanie na ich naiwności i wierze. To karmienie nas fantazją , stwarzanie nam w głowach iluzji. A to wszystko zaczyna się już w szkole, kiedy  to poprzez system edukacji,wpajane nam są normy zachowań, standarty obyczajowe, idee. Już jako dzieci dostajemy  lekcje, że poprzez ciężką pracę , oddanie, poświęcenie jako dobrzy pracownicy przyczyniamy się do rozwoju firmy w której pracujemy a przez to mamy wkład w kondycję gospodarczą państwa czyli dobrze służymy społeczeństwu i krajowi. Kiedy idziemy przez  życie  tym torem w nagrodę dostajemy kredyt w banku i jesteśmy już do starości zaplątani w ten podobno najlepszy system jaki wymyślił człowiek. Tylko najlepszy dla kogo? A w nagrodę już na emeryturze ledwo wiążemy koniec z końcem, i jeśli mamy szczeście  i nie chorujemy to  dokonujemy żywota z dala od dogorywających finasowo szpitali. Taką to mamy nagrodę za ciężką pracę, wyrzeczenia, i wiarę w ten system. Taki mamy happy end naszej bajki w którą uwierzyliśmy. Od niepamiętnych czasów wiadomo, że ludzie to masy. A żeby dobrze kierować masami to trzeba im wpoić jakąś ideę, jakąś bajkę która poruszy  podstawowe ludzkie emocje i instynkty. Czyli z jednej strony poczucie wspólnego dobra , ale z drugiej też i pragnienie własnego, osobistego sukcesu. Wyobrażmy sobie sytuację, że ktoś z naszego otoczenia, członek naszej mniejszej czy większej społeczności, nie zgadza się z ogólnie przyjętymi zasadami i normami życia i działa i żyje po swojemu, według swoich zasad , inaczej niż wszyscy. Nie pracuje ciężko, lub nie w ten sposób jak my i jakby tego chciało społeczeństwo. Nie płaci podatków, jest przeciwny systemowi edukacji , nie posyła dzieci do szkoły i  nie zgadza się z ogólnie panująca filozofią życia. Wtedy zachowanie kogoś takiego jest uznawane za aspołeczne. Ktoś taki jest nierozumiany i dykryminowany. Dlaczego? Ponieważ  my jesteśmy zaprogramowani tak, aby nie akceptować innego sposobu myślenia niż ten którym się posługujemy. Ponieważ to nas zaprogramowano tak abyśmy uważali,  że nasz system jest najlepszy, najbardziej sprawiedliwy , najrozsądniejszy. To nasza bajka jest prawdziwa i to my jesteśmy głównymi jej bohaterami i żyjemy w najlepszym świecie. Mnie osobiście trudno w to uwierzyć  patrząc na obecną sytuację dosłownie w każdej dziedzinie życia. Od gospodarki poprzez ekologię a skończywszy na zwykłych stosunkach międzyludzkich. Czy punkt w którym się obecnie znajduje cały zachodni świat jest tym czymś najlepszym co mogliśmy osiągnąć? Moje naiwne patrzenie na świat powoli dobiega końca. Przestaję wierzyć w tą bajkę którą mi ktoś opowiada już od dzieciństwa. Powoli budzę się i przecieram zamglone, otumanione oczy. Czy ten styl, sposób życia który tworzono przez pokolenia i który mamy obecnie , ta naiwna opowieść , film,  mają swój happy end? Czy to, jak wygląda teraz świat, to najlepsze co mogła stworzyć nasza cywilizacja? Czy zasady które nam są wpajane już od urodzenia i według których później żyjemy są po to by budawać coraz lepszy i szczęśliwszy świat, czy tylko po to by skutecznie nas omamić ,by zawładnąć naszymi umysłami, naszą wolą. Może ma to czemuś lub komuś służyć? Czy życie które prowadzimy na pewno jest takie jakie chcielibyśmy, żeby było? Czy jesteśmy jego właścicielami, panami swojego czasu, czy żyjemy tak jak chcemy czy tak jak musimy? Ktoś nam kiedyś powiedział, że najpierw ,,musimy" a dopiero później bedziemy wolni, tylko że to musimy na ogół  trwa całe życie. Więc czy historia naszego życia jest bajką? Tylko z jakim zakończeniem? Czy jest bajką którą nam ktoś opowiada, czy niesamowitą historią którą wymyślamy sobie sami. To czym jest nasze życie powinno  zależeć od nas. Od tego czy potrafimy myśleć samodzielnie, czy też wolimy by scenariusz naszego filmu pisał ktoś inny. Niestety jeżeli godzimy się na to by grać w życiu nie swoją rolę, nie dziwmy się, że w naszym filmie nie ma happy endu. A drugiej części , w przeciwieństwie do świata kina już nie będzie. Hollywood to iluzja i taką iluzje serwuje się ludziom. Trzeba to w końcu zrozumieć.

« powrót

Dodaj nowy komentarz

Strony internetowe dla firm - szybko i za darmo!